Anna Rudnicka: To nasza pierwsza recenzja więc prosimy o wyrozumiałość:) Wraz z mężem próbujemy różnych zabawek w łóżku więc BESS nie był naszym pierwszym doświadczeniem, a może i szkoda - o czym niżej. Jakiś czas temu odkryliśmy, że najlepszym dla nas rozwiązaniem, dającym najwięcej zabawy są stymulatory łechtaczki. Odkryciem było dla nas więc Zumio S, z którego byliśmy bardzo zadowoleni. Zabawka ta ma jednak w naszej ocenie jedną wadę - twardą końcówkę, stąd rozpoczęliśmy poszukiwania produktu idealnego. Tak natrafiliśmy na BESS; pierwsze wrażenia - fascynujące. Produkt został wykonany jako luksusowy: zdobione motywami egipskimi czarne pudełko, które może spokojnie leżeć na szafce w sypialni i stanowić jej ozdobę, a jednocześnie przechowywać nasz skarb. Sam masażer nawiązuje do tej stylizacji - czarny kolor ze złotymi egipskimi motywami przypomina starożytnego boga znad Nilu. Dodatkowo w pudełku znajduje się bardzo dobrej jakości woreczek do przechowywania zabawki w podróży, instrukcja obsługi i ładowarka. Element ten można ocenić śmiało jako wybitny - nie spotkaliśmy się wcześniej z podobnym szacunkiem.
Przechodząc zaś do samego sprzętu. Jest to masażer dość długi - z jednej jego strony znajduje się spiczasta końcówka zakończona zaokrągleniem, po drugiej zaś stronie upływowy wibrator - Tak urządzenie jest dwustronne i o ile spiczasta końcówka co do zasady ma służyć do stymulacji łechtaczki, czy sutków, tak druga strona może być wykorzystana jako klasyczny wibrator dopochwowy.
Do końcówki spiczastej mamy dołączone trzy nasadki - małą kulkę, która precyzyjnie ma masować wybrane miejsca (jest ona jednak sporo większa od końcówki w ZUMIO), delikatną nasadkę okalającą (przypominającą blender :), oraz nakładkę do stymulacji punktu G.
Co istotne wszystkie nakładki są wykonane ze świetnych materiałów, są bardzo delikatne w dotyku, nie potrzeba do nich lubrykantu, aby prześlizgiwały się z wyczuciem po ciele. Ogromny plus za to, ponieważ jest to coś zdecydowanie pozytywnego w odniesieniu do ZUMIO.
No właśnie - dlaczego ciągłe porównania do ZUMIO. O ile ZUMIO to nie wibrator, a oscylator, o tyle BESS to wibrujący masażer, jednak kształt końcówki i główny sposób masażu się nie zmienia.
Sam masażer zapewnia kilka różnorodnych trybów wibracji (w obu kierunkach) i mocy w wybranych trybach.
W związku z tym mamy dwa guziki - jeden zmienia tryb pracy końcówki spiczastej, a drugi końcówki wibratora. Oba mogą działać na raz.
Produkt jest ładowany zewnętrznie (posiada akumulator - kabel ładujący w zestawie) i odporny na opłukiwanie wodą.
Przyszedł jednak czas na minusy.
Pierwszym z nich jest brak możliwości zmiany mocy masażu. Jak wspomniałam - jest kilka różnych trybów, pulsacyjny, stały, przerywany, wzrastający. Możliwość zmiany siły przy stałym trybie wibracji jest tylko jedna, a przeskok mocy jest spory. W ZUMIO mamy zaś ten element dopracowany idealnie.
Dodatkowo jako masażer jest trochę nieporęczny - zbyt długi, co przy stosunku utrudnia masowanie łechtaczki, czy warg. Podobnie trudno mu konkurować z chirurgicznie poręcznym i precyzyjnym ZUMIO.
Ostatecznie jednak doznania w obu przypadkach - ZUMIO i BESS są inne i trudno powiedzieć, który z nich jest lepszy.
O ile ZUMIO to produkt, który wie co ma robić, tak BESS jest trochę niezdecydowany - za dużo tu możliwości, które nie są dopracowane.
Tak jednak jak ZUMIO nie powinien być raczej pierwszą zabawką erotyczną, tak BESS spokojnie może pełnić taką rolę, a nawet byłoby to najlepsze rozwiązanie, ponieważ w jednym urządzeniu możemy wypróbować kilka rodzajów masaży i stymulacji.
Jeżeli zatem ktoś ma doświadczenie z akcesoriami erotycznymi tego typu i szuka dobrego stymulatora łechtaczki polecam ZUMIO, jeśli ktoś potrzebuje różnorodnych doznań lub przyjemniejszego dotyku - BESS będzie genialny.
Na pewno jednak BESS jest produktem, który należy polecić :)